Przed eksplozją
Eksplozja zdaje się być wisienką na torcie problemów, jakie trawią kraj cedru od jesieni zeszłego roku. Ogromny szaroczarny grzyb dymu powstały po wybuchu jest doskonałą i zarazem dramatyczną ilustracją sytuacji wewnętrznej Libanu. Dokładnie 30 lat po zakończeniu krwawej wojny domowej gospodarka kraju jest w ruinie. Duży wpływ na to miały niewątpliwie międzynarodowe sankcje nałożone na Syrię, które pośrednio uderzyły w Liban. Rząd w Bejrucie nieudolnie próbował ratować sytuację pogłębiając deficyt budżetowy i zalewając rynek pospiesznie dodrukowanym pieniądzem. Prognoza MFW na 2020 rok przewiduje 17 procentowy wzrost cen, a PKB ma zmaleć aż o 12 procent [1]. Dodajmy do tego pandemię koronawirusa, zwyczajowe napięcia związane z Hezbollahem, skorumpowaną oligarchiczną strukturę władzy, niestabilną sytuację polityczną, wciąż odczuwane reperkusje zeszłorocznych napięć na scenie politycznej, a otrzymamy smutny obraz państwa na skraju przepaści [2].
Po wybuchu
„Prawie połowa Bejrutu jest zniszczona lub uszkodzona” zadeklarował gubernator miasta, Marwan Abboud [3]. W eksplozji 2750 ton saletry amonowej przechowywanej w niebezpiecznych warunkach w najważniejszym porcie państwa zginęło co najmniej 171 osób, ponad 6 tysięcy zostało rannych. Połowa placówek medycznych stolicy nie nadaje się do użytku. Około 300 tys. osób pozostało bez dachu nad głową [4]. Władze ogłosiły dwutygodniowy stan nadzwyczajny [5].
W środowym telewizyjnym wystąpieniu, były już premier Libanu (który w niecały tydzień po katastrofie podał się do dymisji wraz z całym rządem po kilku dniach antyrządowych zamieszek [6]) uznał za „niedopuszczalne”, iż tak duży ładunek niebezpiecznej substancji był składowany przez 6 lat bez żadnego nadzoru. „To niedopuszczalne i nie możemy milczeć w tej sprawie” – wtórowała mu Najwyższa Rada Bezpieczeństwa (Conseil supérieur de la défense) [7]. Znalezienie bezpośrednich odpowiedzialnych za tę tragedię wydaje się być kwestią priorytetową dla skompromitowanych władz.
Międzynarodowe światełko w tunelu
Dzień po katastrofie premier Hassan Diab zaapelował o solidarność i pomoc międzynarodową [8].
Sytuacje, w których zazwyczaj skłócona społeczność międzynarodowa mówi jednym głosem można policzyć na palcach jednej ręki. Na szczęście dla Libańczyków tym razem możemy mówić o wyjątku. Państwa europejskie kierując się czy to Realpolitik, czy autentyczną troską o wielokulturowe społeczeństwo libańskie zaskakująco szybko zjednoczyły siły.
W niecały tydzień po tragicznych wydarzeniach w bejruckim porcie podczas wideokonferencji pod przewodnictwem prezydenta Francji Emmanuela Macrona światowi przywódcy obiecali Libanowi 250 milionów euro pomocy. Konferencja zgromadziła głowy 28 państw oraz 7 organizacji międzynarodowych. USA, Chiny, Unia Europejska oraz Brazylia jak rzadko kiedy zwarły siły i zmobilizowały fundusze pomocowe. Zobowiązały się również do przestrzegania rekomendacji ONZ dotyczących pomocy przeznaczonej na opiekę zdrowotną, edukację, pomoc żywnościową i rekonstrukcję budynków mieszkalnych [9] .
Europejski głos w regionie
Sama Unia Europejska zobowiązała się przekazać kolejne 30 milionów euro pomocy finansowej przeznaczonej na naprawę natychmiastowych zniszczeń, poza obiecanym tuż po katastrofie pakiecie o wysokości 33 milionów euro. Co znamienne, również poszczególne państwa UE unilateralnie zobowiązały się wsparcia mieszkańców Bejrutu. Holandia wysłała ekipę ratowników do poszukiwania ludzi uwięzionych pod zawalonymi budynkami [10], Niemcy zobowiązały się do przekazania 20 milionów euro, Francja - 30 milionów euro [11] .
Co więcej, państwa UE zaoferowały swoją pomoc w przeprowadzeniu „bezstronnego, rzetelnego i niezależnego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy”, jeśli strona libańska wykaże zainteresowanie tą formą pomocy [12].
Janez Lenarčič, europejski komisarz ds. zarządzania kryzysowego, zapewnił, że Unia jest razem z mieszkańcami Bejrutu w tych trudnych momentach. Namacalnym wyrazem tego zapewnienia jest aktywacja systemu Copernicus w Centrum Koordynacji Reagowania Kryzysowego (Emergency Response Coordination Centre), który ma pomóc w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy [13].
Jak zaznaczył francuski prezydent Macron „libańskie władze muszą wdrożyć reformy polityczne i ekonomiczne, których żąda libańskie społeczeństwo. (…) Konieczne są reformy w sektorze energetycznym, zamówień publicznych, w zakresie walki z korupcją, oraz kontrola banków państwowych i rynków finansowych” [14]. Słowa te mogą wskazywać, że europejscy przywódcy chcą mieć realny wpływ na sytuację w regionie.
Co dalej – europesjski wpływ na rozwój sytuacji
Poza natychmiastową pomocą płynącą z Brukseli i innych europejskich stolic, widoczna i wykrzyczana na ulicach przez samych Libańczyków jest potrzeba rozwiązania głębiej zakorzenionych problemów trawiących Liban od wielu lat. UE może wykorzystać to jako szansę na zaznaczanie swojej obecności w regionie. Poza szybką reakcją na sytuację kryzysową (co nastąpiło), konieczne jest wdrożenie długoterminowej strategii dla Bliskiego Wschodu. Strategii, które nie skupia się jedynie na konflikcie izraelsko-palestyńskim oraz usunięciu lub zatrzymaniu u władzy Assada.
Dobrym początkiem do zademonstrowania brukselskich ambicji w regionie byłoby odblokowanie pomocy makrofinansowej z unijnego budżetu. Co więcej, UE może z łatwością odnaleźć się w roli mediatora w negocjacjach z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Wieloletnie doświadczenie we wdrażaniu reform usprawniających administrację publiczną, może być wykorzystane również poza kontekstem państw aspirujących do członkostwa w Unii. Czerpanie z unijnego know-how wydaje się być najodpowiedniejszą reakcją, której beneficjentami będzie Liban, co najważniejsze, oraz Unia, co, biorąc pod uwagę dynamikę zmian w regionie i ich wpływ na bezpieczeństwo europejskich obywateli, jest nie mniej istotne.
Hipotetyczne ustabilizowanie Libanu miałoby zbawienny wpływ na złagodzenie napięć na Bliskim Wschodzie. Co prawda to dopiero początek drogi w kraju, w którym połowa mieszkańców żyje poniżej progu ubóstwa [15], w którym specyficzna miriada religii i kultur utrudnia skuteczne sprawowanie władzy, a w końcu w kraju, którym najważniejszy port Morza Śródziemnego uległ zniszczeniu z powodu szokujących zaniedbań administracji publicznej. Jednak bez odpowiedniej reakcji unijnej i międzynarodowej społeczności sytuacja będzie ulegać jedynie pogorszeniu.
Suivre les commentaires :
|
